- przez Kamila
Zima to najgorszy czas dla ciepłolubnych takich jak ja. W tym roku zimowe miesiące okazują się też nie najlepsze do zniesienia dla osób, które uwielbiają być aktywne, odkrywać, podróżować czy nawet uprawiać zimowy sport. Nawet urodzeni kanapowcy nagle mają dość. Wreszcie, obecnie zimy to właściwie… nie zimy, a w większości naszego kraju niekończący się listopad.
Jak więc przetrwać zimę, zwłaszcza tę z licznymi obostrzeniami i poczuć się lepiej? Co robić w wolnym czasie zimą w domu, gdy nastroju nie poprawia biały puch, bo go nawet nie ma? Mnie pomagają niektóre rzeczy, z których w większości wcześniej nie korzystałam albo tylko sporadycznie.
Zobacz
ToggleJak przetrwać zimę, zwłaszcza tę w domu?
Dlaczego tym razem wybieram jednak rzeczy, a nie czynności, skoro absolutnie nie namawiam do konsumpcjonistycznego stylu życia? Bo przedmioty pozwalają na doświadczenia, które mogą być nowym, ciekawym albo po prostu miłym przeżyciem. Tylko tyle i aż tyle. To takie banalne, ale chyba trzeba sobie o tym przypominać. Dziś wciąż łatwo zachłysnąć się rzeczami i samą chęcią posiadania, co oczywiście jest piętnowane. Z drugiej strony niezwykle wygodnie jest też mówić o doświadczaniu, zgrabnie pomijając, że do niektórych potrzeba jednak jakichś fizycznych przedmiotów. Dzięki nogom możesz chodzić, ale fajnie do tego mieć jeszcze jakieś buty. Zwłaszcza zimą.
I dlatego właśnie wychodzę z perspektywy przedmiotów, które dają mi miłe przeżycia, pozwalają na zimowe rytuały i poprawiają nastrój. Z tego też powodu nie mam zamiaru tworzyć banalnej listy czynności typu „oglądanie seriali” albo „spacerowanie”, skoro mamy dziś tyle ograniczeń i większość czasu spędzamy w domu. Zobaczcie zresztą sami!
Oto 9 rzeczy, które pomagają mi przetrwać zimę, dając odrobinę przyjemnych doświadczeń! Sprawdźcie, czy znacie je wszystkie!
1. Wełniane ubrania oraz dodatki – poczucie ciepła i komfortu
Gdybym miała zostawić tylko kilka rzeczy w szafie, zimą z pewnością byłaby to wełna. Nie ma drugiego tworzywa o takich właściwościach. Wełna grzeje, otula, jest przewiewna, a nawet jej cienka warstwa doskonale izoluje przed utratą ciepła. Niestety, pewnie jak większość mojego pokolenia, po latach akrylu i plastiku, przekonałam się o tym dopiero w dorosłym życiu.
Od czego zacząć, jeśli nie macie zupełnie niczego z wełny? Od skarpetek, szalika albo czapki. Te rzeczy można kupić stosunkowo tanio. Poza tym oczywiście doskonałym źródłem wełnianych swetrów są second-handy, tylko trzeba się trochę naszukać wśród morza akrylu i poliestru. Dziś popularne jest też kupowanie ubrań z drugiej ręki przez internet. Ja jeszcze w to nie umiem!
Wełna wełnie też nierówna, jeśli chodzi o właściwości, jakość i cenę. Ja kocham kaszmir, bo jest mięciutki, a nawet cienki świetnie grzeje. Kaszmir miewa niestety zaporowe ceny. Fajna jest też wełna merino, bo zupełnie nie gryzie. Teraz zaczynam odkrywać właściwości alpaki… Trudno przetrwać zimę bez wełny, nawet tę spędzoną w większości w domu!
2. Szczotka, peeling i wałek – pobudzenie ciała i umysłu
Szczotkowanie na sucho jest coraz bardziej propagowane i dobrze! W większości przypadków to przyjemne i odprężające, a przy okazji takie pożyteczne dla ciała. Gładką, miłą w dotyku skórą nacieszycie się od razu już po pierwszym szczotkowaniu. Dbanie o ciało, czy to z poczucia obowiązku czy innych powodów, może być też niezłym rytuałem, w sam raz na dłużące się zimowe wieczory.
Przez lata nie dla mnie były zapachowe kosmetyki pielęgnacyjne. Mam dużo perfum, a do pielęgnacji używam wielu półproduktów kosmetycznych i kosmetyków robionych w domowych warunkach. W biochemii kosmetycznej zapachy są przecież zbędne i tylko mogą uczulać. Ale zaczynam pękać. Odkąd dostałam w prezencie peeling śliwkowy z Ministerwa Dobrego Mydła, doceniam aromaterapeutyczną moc nie tylko perfum, ale też dobrych kosmetyków.
Zastanawiałam się, czy wspominać o wałku jadeitowym, w końcu bije on rekordy popularności i chyba każdy go już ma. Doszłam jednak do wniosku, że może tym bardziej powinnam, skoro mamy fajne narzędzie do przyjemnych doświadczeń? Doceniajmy wpływ masażu, także tego w obrębie twarzy, bo tam kumuluje się stres i napięcie. U mnie masaż wałkiem jedeitowym zmniejsza opuchliznę, ale też rozluźnia mięśnie. Od razu lepiej mi na twarzy i w głowie!
3. Perfumy, kadzidła, woski i olejki – dopieszczanie zapachami
Doświadczenia zapachowe są dla mnie bardzo ważne już od kilku lat. Zimą perfumy nie tylko koją i rozpalają zmysł węchu, ale grzeją, otulają, ot tak poprawiają humor. Kto jednak siedzi trochę w temacie perfumeryjnym, ten wie, że w zależności od temperatury, wilgotności i innych zmiennych, zapachy różnie się rozwijają. Perfumy mają też przeróżne nuty zapachowe, które zmieniają się wraz z upływem czasu. Mnie więc testowanie perfum i cała ta zapachowa zabawa mniej cieszy, skoro rzadziej wychodzę z domu i wącham je na powietrzu. Maseczki ochronne też nie ułatwiają tego zadania. Stąd też, oczywiście używając perfum, tej zimy idę jeszcze krok dalej.
Ostatnio namiętnie wypalam zapas kadzideł, które kiedyś kupiłam przeciw… komarom. Jako że ich zapachy są przeróżne to przy okazji mam nowe lekcje zapachowe. Do tego dochodzi cała otoczka okadzania, co dopełnia zapach i tworzy specyficzną, przyjemną aurę. Teraz mam zamiar wkroczyć na wyższy level i korzystać z naturalnych olejków eterycznych w kominku zapachowym. Póki co, dopiero testuję kominek z woskami zapachowymi. Oby to był owocny wstęp do nowych przeżyć i wrażeń zapachowych! 😀
4. Świece i światełka – ogień to życie
Gdy jest ciemno i zimno, musi się świecić i grzać. Totalny banał, a jednak łatwo zapomnieć, że odpalając zwykłą świeczkę czy ozdobne światełka od razu robi się przyjemniej. Jeśli chodzi o to klimatyczne światło, jest jeszcze lepiej, jak się pali prawdziwym ogniem. Być może to właśnie jeden z atrybutów hygge! Podgrzewajmy atmosferę, żeby przetrwać tę zimę, ile wlezie. Tylko niczego nie spalcie!
Niedobory światła słonecznego i jego wpływ na zdrowie to oczywiście zupełnie odrębny temat. Wiem też, że coraz popularniejsze są lampy imitujące światło dzienne, które mają mieć nawet działanie lecznicze. Teraz jednak wynajmuję mieszkanie, w którym oświetlenie jest tak rozbudowane, że nie myślę o zakupie dodatkowej lampy. Widzę jednak, że jakiekolwiek doświetlanie bardzo szybko wpływa na poziom energii i ogólny nastrój.
5. Olejek CBD – kojąca moc konopi
Olejek CBD jest ze mną mniej więcej od czerwca, kiedy to szukałam sposobu na problemy ze snem i napięcie. Teraz gdy za oknem jest szaro i ciemno, a o przypadkowe zaśnięcie nieco łatwiej, kojąca moc kannabinoidu również znajduje swoje zastosowanie. Mnie odpręża, wycisza, ale też w pewnym sensie rozjaśnia nieco umysł i pomaga w skupieniu. W każdym razie, jego skutki zazwyczaj czuję zaraz po zażyciu.
Oczywiście na ten temat powstało już mnóstwo publikacji i badań, dużo zależy od dawki, a olejków CBD różnych producentów na rynku jest mnóstwo. Jak zadziała na innych? Tego nie wiem. Ja myślę, że mnie olejek CBD nie tylko pomaga przetrwać tę zimę, ale też w ogóle jest wspomagaczem na specyfikę tego roku!
6. Rowerek treningowy – przyjemne zmęczenie
Domową siłownię, czyli hantle i sztangi, to mam już od lat. Nawet zdążyłam raz sprzedać i ponownie kupić nowy sprzęt, bo przewożenie tego żelastwa do innego miasta mijało się z celem. Nie tęsknię więc za siłownią w klasycznym wydaniu. No ale jak lubię szwendać się po mieście, spacerować i odkrywać, tak też lubię siedzieć w domu. Zwłaszcza zimą, gdy niekoniecznie jest gdzie iść. Zwłaszcza tej zimy, gdy świat kultury, rozrywki i podróży jest zamknięty. Jak więc wyrobić codzienną dawkę ruchu i spalić trochę kalorii? Z pomocą przyszedł rowerek stacjonarny!
Zakup rowerka treningowego okazał się strzałem w dziesiątkę. Dlaczego? Bo nie tylko można robić na nim super trening wpisany do kalendarza, bić rekordy życiowe i w ogóle ciągle podnosić poprzeczkę. Na rowerku można jeździć, oglądając telewizję albo czytając, w byle jakim stroju, także w kapciach czy sukience! Na rowerek treningowy można wskoczyć nawet na chwilę, przechodząc obok bez celu. A to zawsze więcej ruchu niż nic. Nie stał się więc drogim wieszakiem na ubrania. A coś czuję, że tak skończyć mógłby na przykład orbitrek albo inny wynalazek.
7. Czytnik i ebooki w abonamencie – na długie wieczory
Kupowanie i gromadzenie stosów książek nie jest dla mnie, o czym pisałam już przy okazji sposobów na to, skąd wziąć pieniądze na przyjemności. Ostatnio też częściej się przeprowadzam, a niektóre książki leżą w garażu w innym mieście, więc naprawdę sens w tym momencie mają dla mnie tylko pojedyncze, ładnie wydane egzemplarze. Oczywiście nie mam problemu z korzystania z książek z bibliotek. Mniej lub bardziej intensywnie robię to od lat. Teraz jednak, gdy biblioteki działają w kratkę, ebooki zdominowały moje czytelnictwo.
I doceniam czytnik e-booków jeszcze bardziej! Nie wiem jak inne, ale mój Kindle jest leciutki, ładnie się prezentuje, rzekłabym nawet, że jest milutki w dotyku! Najważniejsze jest jednak wnętrze. A tam jest mnóstwo treści, które pomagają oderwać się od rzeczywistości i przetrwać tę zimę w przyjemny sposób. Choć przyznam, że do lekkich treści jakoś szczęścia ostatnio nie mam! Skąd wziąć e-booki, nie decydując się na kota w worku albo nie bankrutując? Na ten moment nie znam lepszej opcji niż abonament w Legimi. Zobaczymy, co powiem na wiosnę, gdy już przeczytam wszystko!
ZOBACZ TEŻ: SKĄD BRAĆ DARMOWE EBOOKI I KSIĄŻKI? O PRZYJEMNOŚCI CZYTANIA
8. Dobre jedzenie – dla ciepła i przyjemności
Jak przetrwać zimę? Oczywiście smacznie jedząc. Jedzenie na mieście to niejednokrotnie dla mnie pełnia szczęścia, dowozy niestety niekoniecznie. Dlatego frajdą nie jest dla mnie zamówienie do domu i jedzenie gotowego, byle tylko coś zjeść. Trzeba jednak chwytać się tego, co jest…
Stąd bardziej zajmuje mnie próbowanie czegoś nowego, odkrywanie, zatrzymywanie się przy smakach. Każde odkrycie, nowe doświadczenie smakowe to doskonały umilacz codzienności. Robię tak zarówno z jedzeniem domowym, jak też od czasu do czasu z dowozem. Ostatnio na przykład w ten sposób testowałam jedzenie koreańskie i bliskowschodnie. Podróże kulinarne są zawsze dobre, a jeszcze jak grzeją, to już w ogóle prawdziwe remedium na zimę. Tylko nie przesadzajmy z kaloriami!
O moich podróżach kulinarnych powstał cały wpis, w którym znajdziecie podsumowanie z kilku zimowych miesięcy: FINEBITE I DOBRE RESTAURACJE W WARSZAWIE
9. Słuchawki bezprzewodowe – dźwiękoterapia bez kabla
To u mnie zupełna nowość, bo od lat nie lubię odcinać się aż tak od otoczenia. Może jednak właśnie o to chodzi? Szczególnie w czasie, gdy więcej siedzimy w domu, a to paradoksalnie nie oznacza spokoju i ciszy. Oczywiście tutaj mamy całą gamę możliwości: od zwykłego słuchania ulubionej muzyki, odkrywania nowych wykonawców, po biały szum czy doświadczanie ASMR.
Bezprzewodowe słuchawki to jednak fajny wynalazek, bo oderwanie się od jakiegokolwiek odtwarzacza jest takie wyzwalające! Ja mam słuchawki nauszne z redukcją dźwięków, co dodatkowo ma sprzyjać odcięciu się od otoczenia. Będę próbować częściej! Do tego punktu mogłabym jeszcze dopisać głośnik bezprzewodowy, którego ostatnio używam wyjątkowo często.
ZOBACZ TEŻ: KLIMATYCZNE SERIALE, Z KTÓRYMI ODKRYJESZ ŚWIAT
A jakie są Wasze sposoby na przetrwanie zimy i lepsze samopoczucie? Koniecznie dajcie znać!
Śledźcie mnie także na Instagramie – tam na bieżąco dzielę się przeróżnymi doświadczeniami. Nie tylko tymi w zimie i nie tylko w domowym zaciszu!
Z uściskami,
Kamila