- przez Kamila
Kupowanie jest niemodne, gromadzenie przedmiotów jest wstydliwe, nabywanie szkodzi środowisku naturalnemu… czy w takiej rzeczywistości jest jeszcze miejsce na pochwałę rzeczy? Czy nadmiar jest zbieractwem, a kolekcjonowanie to żadna pasja i fajne doświadczenia, tylko zwyczajna fanaberia? Czy tylko minimalizm w dziedzinie posiadania i przedmiotów ma sens? I co do tego mają perfumy? Oto co nieco o kolekcjonowaniu użytkowym!
Zobacz
ToggleRzeczy dają doświadczenia
Czy tego chcemy czy nie, to dzięki przedmiotom możliwe jest w dużej mierze doświadczanie codzienności. Nie zachwycisz się smakiem i zapachem kawy, jeśli nie będziesz mieć żadnego naczynia. Ulubioną kawę też musisz przecież kupić. W ten sposób zaspokajasz swoje mniej lub bardziej podstawowe potrzeby. Czy jednak jest to coś złego, jeśli masz kilka pięknych filiżanek, a w kuchennej szafce do wyboru całkiem sporo mieszanek aromatycznej kawy? Nie, jeśli sprawia to prawdziwą radość i daje szansę na przyjemne doświadczanie delektowania się aromatycznym napojem. Nie, jeśli w miarę używasz wszystkich tych filiżanek, a mieszanki kawy nie stoją i nie wietrzeją w kuchennych szafkach.
Kolekcjonowanie użytkowe ma sens – wszelkie te przedmioty pozwalają na nowe doznania albo rozwijanie hobby. U każdego będzie to oczywiście coś innego. Z pewnością na myśl przyjdą Wam przede wszystkim „damskie kolekcje”, ale nie jest to prawda. Wyobraźcie sobie, jakie rzeczy gromadzą zajawkowicze sportów ekstremalnych, majsterkowania albo elektroniki 😊.
Kolekcjonowanie wszystkiego? Nie, dziękuję
Skoro przedmioty dają szansę na nowe doświadczenia i przyjemności, czy warto je bezkarnie zbierać i gromadzić bez względu na ich przeznaczenie? Nie! To, że mogą sprzyjać fajnym przeżyciom, nie znaczy, że muszą. Bo często to tak naprawdę nadmierny konsumpcjonizm, a złudną przyjemnością jest raczej sama czynność zakupu niż użytkowanie. Rzeczy same w sobie mogą spełniać mało praktyczne funkcje, a mimo to dawać codzienną dawkę szczęścia, nie znaczy to jednak, że wielkie zbiory i kolekcje przedmiotów dadzą komuś satysfakcje! Nie da się w tym samym czasie, czerpać tyle samo z nagromadzonych przedmiotów. Nie z ogólnego nadmiaru.
Owszem, mnie też kusi. Wiem, dlaczego ludzie zbierają na przykład książki i gromadzą je w swoich domach. Rozumiem nawet sztukę dla sztuki i klasyczne – a może stereotypowe – rozumienie kolekcji, gdy ktoś zbiera znaczki, pocztówki, rękodzieło albo obrazy. Doświadczanie piękna samo w sobie ma przecież wartość! Jednak staram się ograniczać, przemyśleć i nie kupować pod wpływem chwili. Bez skrajności, ale wiem, że większość ciekawych dla mnie przeżyć i doświadczeń nie wymaga kupowania rzeczy materialnych. Co nieco o moim podejściu znajdziecie we wpisie: „Skąd wziąć pieniądze na przyjemności”. Są jednak wyjątki!
Perfumy – dlaczego mam ich dużo?
Lubię piękne rzeczy użytkowe, ale często studzę swój początkowy zachwyt. Jest jednak coś, co wykracza dla mnie poza klasyczny schemat przedmiotu. I są to… perfumy! De facto są przedmiotami, często flakony to wręcz małe dzieła sztuki, ale za tym wszystkim kryje się jeszcze doświadczenie zapachu.
Tak, to dla mnie coś wyjątkowego, doświadczać zapachów! A czy pachnienie nie jest czynnością? Dodatkowo zapach jest dla mnie nośnikiem wspomnień. Zdarza mi się przypomnieć sobie zapachem sytuację sprzed 10 lat. Podobnie mam ze smakiem, trochę ze słuchem. Myślę, że każdy z nas doświadcza tego w mniej lub bardziej uświadomiony sposób. Dlatego mimo współczesnych trendów, tak, kupuję nowe flakony z zapachami. Tak, zbieram perfumy. Mam ich zapewne więcej niż statystyczny śmiertelnik. Na ten moment używam ich wszystkich! Prawie, bo niektóre zapachy mogą być nieco bardziej sezonowe.
O perfumach i pachnieniu jako doświadczeniu opowiem więcej może innym razem. Myślę, że zapach jako doświadczenie i zmysł węchu zwyczajnie zasługują na osobny wpis.
Zbieractwo, czyli kiedy kolekcjonowanie zaczyna być problemem
Choćby odrzucić nadmierny konsumpcjonizm, nie gromadzić wszystkiego i nie popadać w zbędny zakupoholizm – kolekcjonowanie dla doświadczeń też bywa zgubne. Niestety, dużym problemem jest nieumiejętność pozbycia się tego przedmiotu, którego przestało się używać. I choć każdy może tak mieć w dowolnej dziedzinie – na przykład chomikując coś na czarną godzinę – tak przy kolekcjonowaniu może być to wręcz zgubne! Jeśli chodzi o zapachy, zwie się to perfumoholizmem 😉.
Gdy zbiory niebezpiecznie się rozrastają, a nieużywane przedmioty zaczynają się piętrzyć, traci się pieniądze, miejsce i czas. A nawet radość i przyjemność z użytkowania tych najbardziej lubianych egzemplarzy! Łatwo jest nadać przedmiotom wartość sentymentalną i trzymać je, mimo że nie dają już tego, co kiedyś.
Myślę, że zdrowe podejście do kolekcjonowania, zwłaszcza przedmiotów dających jakiś rodzaj doświadczeń i przeżyć, to nie tylko miłość, ale i sztuka rozstawania się. Oczywiście też umiejętność rozsądnego, przemyślanego nabywania. Zazwyczaj mniej naprawdę znaczy więcej. W przypadku kolekcjonowania przedmiotów użytkowych też!
Kolekcjonujecie coś? Może macie problem z nadmiernym gromadzeniem przedmiotów? Czy może jesteście prawdziwymi minimalistami? 😉
Śledźcie mnie również na Instagramie – tu na bieżąco dzielę się ciekawymi doświadczeniami :).
Pozdrawiam ciepło,
Kamila